Przejdź do głównej zawartości

Powrót do domu

Wróciłam po szpitalu do domu. Byłam w nim 3 dni, ale i tak czuję się bardziej chora niż zwykle. Aktualnie dalej jestem pod działaniem 4 dawek pewnego leku, co sprawia, że jestem senna i ogólnie słaba. Muszę przespać noc, aby ostatecznie się go pozbyć z siebie i zacząć normalnie funkcjonować.
Kasia chciałaby porozmawiać, ale ja nie mam siły po dzisiejszych badaniach, które trwały 3 godziny, także poprosiłam o rozmowę jutro.
Chyba pójdę się umyć i się pouczę na coś. Chyba dobry pomysł.
Jednocześnie słucham Madonny i myślę, co mogę zrobić na kolejny post. Może własne zdjęcia? Najpierw musi się skończyć zima, bo zima to najgorsza pora roku, kiedy codziennie ma się depresję.
Kurna, przez lek naprawdę zasypiam.
No więc żyję i pewnie na jakiś temat się wypowiem, ale najpierw muszę się ogarnąć ze sobą.
Także ciao <3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pisanie pisarki

Przede mną od kilku tygodni otwarte jest okienko Worda. Puste. Czeka, aż wypełnię je swoimi słowami, które kłębią się w mojej głowie. Leci piosenka za piosenką, przemija kolejny odcinek serialu, a karta dalej pozostaje pusta. Oczy, zaczerwienione od przecierania, tylko bezmyślnie gapią się w ekran i prześlizgują się po kolejnych literach. Mam za dużo i za mało słów w głowie. Przejęzyczam się coraz częściej, a kiedy chcę coś powiedzieć, coś, co jest ważne, zacinam się i mam pustkę w głowie. Nie wiem, co się dzieje. Śmieję z siebie. Mam tak od dwóch miesięcy. Wtedy po prostu biorę do rąk aparat i gdzieś wychodzę. Dzisiaj pierwszy dzień wiosny, także ten najgorszy czas za nami. Będzie coraz jaśniej i coraz bardziej zielono. Ja niedługo będę miała najgorsze rzeczy za sobą (mam nadzieję, że wszystko pokończy się w czerwcu). Może wtedy coś wróci? Nie będę jak jakiś cielak, który tylko się włóczy i chce spać. Jutro środa, 3. dzień tygodnia. Musze pojechać po słuchawki, bo moje poprzednie z

Czekanie na Kasię

Czekam na Kasię. Na Spotify spokojnie gra mi Twenty One Pilots. Popijam sok pomarańczowy, zapijam się herbatą malinową. Telefon milczy, z Facebooka co chwilę coś huczy. K. pisze, że idzie na imprezę, i prosi, żebym nie odbierała od niego telefonów. Pytam się, dlaczego mam tak zrobić, a odpowiada mi: nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Mówi mi, żebym się nie martwiła. Obiecuje, że wróci. Dobrze, że nie mam zegara, bo bym zwariowała. Zazwyczaj sylwester był mroźny. I wietrzny. Przynajmniej to drugie trwa w swoim postanowieniu. Nie zamierzam się dzisiaj ubierać w spódnice, koszule, rajstopy. Nie, będzie 'dresiarsko'. Bluza dresowa, dresy, fryzura na odwal. Byle wygodnie. Nie chcę się stroić we własnym domu. Kasi dalej nie ma. Żeluś ucieka mi z chatu. Pisze, że już jedzie do swoich. Życzy Szczęśliwego Nowego Roku i się rozłącza. Wyłącza się. Reg i Lil pytają się, co z dzisiejszym Skype. Nie odpowiadam, bo w nim nie uczestniczę. Dalej przeglądam tablicę na Facebooku i Twitterze, s

-1

z okazji tego, że dostałam na święta Kindle, nareszcie przeczytałam czwartą część Dotyku Julii i oficjalnie nie żyję. a więc. jutro mam urodziny. nie przepadam za urodzinami, ale jutro jest piątek, więc wracam do domu. zmęczona, ale i szczęśliwa, bo na ferie. wyjeżdżę się, naczytam, odpocznę. zamknę się w swoim świecie na kilka dni i będzie dobrze. szkoda, że nie mam aparatu. muszę pozgrywać książki. w słuchawkach leci mi Florence, mam dzisiaj ochotę. czuję, że nie jest za dobrze, nie jest aż tak źle. liczy się bycie pozytywnym, prawda? pójdę wcześniej spać, wyśpię się. bo jutro czeka mnie sporo jazdy, a wolę być jak nowo narodzona, a nie jak trup. no i w końcu wyszyję na kanwie twarz benedicta cumberbatcha. challenge accepted.