Czekam na Kasię.
Na Spotify spokojnie gra mi Twenty One Pilots. Popijam sok pomarańczowy, zapijam się herbatą malinową. Telefon milczy, z Facebooka co chwilę coś huczy. K. pisze, że idzie na imprezę, i prosi, żebym nie odbierała od niego telefonów. Pytam się, dlaczego mam tak zrobić, a odpowiada mi: nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Mówi mi, żebym się nie martwiła. Obiecuje, że wróci.
Dobrze, że nie mam zegara, bo bym zwariowała.
Zazwyczaj sylwester był mroźny. I wietrzny. Przynajmniej to drugie trwa w swoim postanowieniu. Nie zamierzam się dzisiaj ubierać w spódnice, koszule, rajstopy. Nie, będzie 'dresiarsko'. Bluza dresowa, dresy, fryzura na odwal. Byle wygodnie. Nie chcę się stroić we własnym domu.
Kasi dalej nie ma.
Żeluś ucieka mi z chatu. Pisze, że już jedzie do swoich. Życzy Szczęśliwego Nowego Roku i się rozłącza. Wyłącza się. Reg i Lil pytają się, co z dzisiejszym Skype. Nie odpowiadam, bo w nim nie uczestniczę. Dalej przeglądam tablicę na Facebooku i Twitterze, spisuję filmy z Filmweba na dzisiaj. Znowu spoglądam na telefon, ale jest czarny i milczący.
Ojczym krzyczy z kuchni, że potrzebuje oliwy, mama również coś woła. Siostra wzdycha i wraca do salonu. Włącza swoje bajki i robi głośniej, kiedy widzi, że ci zaczynają się kłócić. Syczę i przestają. Czasami potrzebują takiego zatrzymywacza. Ja nim jestem.
W. nie odzywa się. I dobrze. Nie chcę zbytnio z nią rozmawiać.
Bolek, mój kot, zniknął na dworze i trochę się o niego boję, bo zaczynają powoli strzelać. Sąsiedzi z naprzeciwka drą się i mam ochotę krzyknąć do nich: CISZA, DO CHOLERY. Ale nie mówię nic, tylko dalej gapię się w ekran monitora i przełączam na kolejną piosenkę. Zwiększam głośność i macham głową na boki. Nikt teraz nie przyjdzie, mam czas dla siebie.
Powinnam pisać, powinnam pisać, powinnam pisać. Nie. Chcę grać i oglądać. Nauka poszła w kąt i na razie nie chcę do niej wracać. Projekty leżą i kwiczą, ale nie potrafię się przejąć. Ostatnio niczym się nie przejmuję. Dobrze mi z tym.
Wracamy do tego jedynego nieszarego, ale jakże pijackiego dnia. Za mniej niż 7. godzin nastąpi koniec, ten jeden z niewielu.
7. godzin.
Jak niewiele.
Herbata się kończy, mama mówi coś o kanapkach. Nie odpowiadam, ale muszę tam pójść i je zrobić. Będą dobre, najlepsze.
Tylko dla mnie i Kasi. Będziemy oglądać filmy całą noc. Do której chcemy. Za to kocham sylwestra - zapraszam najlepszego człowieka i robimy, co nam się podoba.
Dalej czekam na Kasię. Mam nadzieję, że niedługo przyjedzie, bo jej przyjazd trzyma mnie w niepewności.
Czekam.
Ja po prostu poczekam.
Na Spotify spokojnie gra mi Twenty One Pilots. Popijam sok pomarańczowy, zapijam się herbatą malinową. Telefon milczy, z Facebooka co chwilę coś huczy. K. pisze, że idzie na imprezę, i prosi, żebym nie odbierała od niego telefonów. Pytam się, dlaczego mam tak zrobić, a odpowiada mi: nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Mówi mi, żebym się nie martwiła. Obiecuje, że wróci.
Dobrze, że nie mam zegara, bo bym zwariowała.
Zazwyczaj sylwester był mroźny. I wietrzny. Przynajmniej to drugie trwa w swoim postanowieniu. Nie zamierzam się dzisiaj ubierać w spódnice, koszule, rajstopy. Nie, będzie 'dresiarsko'. Bluza dresowa, dresy, fryzura na odwal. Byle wygodnie. Nie chcę się stroić we własnym domu.
Kasi dalej nie ma.
Żeluś ucieka mi z chatu. Pisze, że już jedzie do swoich. Życzy Szczęśliwego Nowego Roku i się rozłącza. Wyłącza się. Reg i Lil pytają się, co z dzisiejszym Skype. Nie odpowiadam, bo w nim nie uczestniczę. Dalej przeglądam tablicę na Facebooku i Twitterze, spisuję filmy z Filmweba na dzisiaj. Znowu spoglądam na telefon, ale jest czarny i milczący.
Ojczym krzyczy z kuchni, że potrzebuje oliwy, mama również coś woła. Siostra wzdycha i wraca do salonu. Włącza swoje bajki i robi głośniej, kiedy widzi, że ci zaczynają się kłócić. Syczę i przestają. Czasami potrzebują takiego zatrzymywacza. Ja nim jestem.
W. nie odzywa się. I dobrze. Nie chcę zbytnio z nią rozmawiać.
Bolek, mój kot, zniknął na dworze i trochę się o niego boję, bo zaczynają powoli strzelać. Sąsiedzi z naprzeciwka drą się i mam ochotę krzyknąć do nich: CISZA, DO CHOLERY. Ale nie mówię nic, tylko dalej gapię się w ekran monitora i przełączam na kolejną piosenkę. Zwiększam głośność i macham głową na boki. Nikt teraz nie przyjdzie, mam czas dla siebie.
Powinnam pisać, powinnam pisać, powinnam pisać. Nie. Chcę grać i oglądać. Nauka poszła w kąt i na razie nie chcę do niej wracać. Projekty leżą i kwiczą, ale nie potrafię się przejąć. Ostatnio niczym się nie przejmuję. Dobrze mi z tym.
Wracamy do tego jedynego nieszarego, ale jakże pijackiego dnia. Za mniej niż 7. godzin nastąpi koniec, ten jeden z niewielu.
7. godzin.
Jak niewiele.
Herbata się kończy, mama mówi coś o kanapkach. Nie odpowiadam, ale muszę tam pójść i je zrobić. Będą dobre, najlepsze.
Tylko dla mnie i Kasi. Będziemy oglądać filmy całą noc. Do której chcemy. Za to kocham sylwestra - zapraszam najlepszego człowieka i robimy, co nam się podoba.
Dalej czekam na Kasię. Mam nadzieję, że niedługo przyjedzie, bo jej przyjazd trzyma mnie w niepewności.
Czekam.
Ja po prostu poczekam.
Komentarze
Prześlij komentarz